Doświadczenie misyjne Maćka

2014-09-10 11:56

 

Świadectwo Maćka:

 

Wyjazd do Kenii był dla mnie wymarzoną okazją do poznania misji "całym sobą", zobaczenia pracy misjonarzy, doświadczenia jej trudu i poznania miejscowych ludzi, ich kultury, zwyczajów i problemów, z jakimi się zmagają. Był to piękny, bardzo ubogacający czas, pełen wrażeń, przeżyć i wyzwań.

Pobyt w Korogocho, jednym ze slumsów Nairobi, stolicy Kenii, był dla mnie źródłem nieustanego zdziwienia i szoku. Nie mogłem uwierzyć, że te dwa światy - bogata i biedna strona miasta - mogą tak po prostu współistnieć, że nikt nie dba o to, że tuż obok nich ludzie żyją w skrajnej nędzy. Zdziwienie okazywało się jeszcze większe, gdy stopniowo odkrywałem, że w tym brudnym, odpychającym, pełnym śmieci, złodziei, dzieci ulicy i alkoholików miejscu również jest życie! Życie, które ma się dobrze, mimo braku tak wielu środków do życia! Życie, które również może być szczęśliwe! Spotkaliśmy się bowiem w Korogocho z niesamowitą otwartością i życzliwością miejscowych. Każde z tych spotkań i rozmów odcisnęło we mnie swój ślad.

Szczególnie miło wspominam pracę w ośrodku dla dzieci ulicy "Napenda Kuishi". Przez te parę dni przychodzenia tam zobaczyłem, jak niewiele trzeba, by dać coś z siebie drugiemu człowiekowi - czasem wystarczy sama obecność, ciepłe słowo, uśmiech, czy uścisk dłoni. Wolontariat w placówce był również okazją do przekraczania siebie, swoich słabości i obaw. Wielu podopiecznych było uzależnionych od różnych używek, szczególnie od wąchania kleju. Kontakt z nimi był dla mnie nie lada wyzwaniem, jednak z czasem przekonałem się, że tak naprawdę nie ma tu żadnej różnicy - wciąż mam do czynienia z człowiekiem, takim samym jak inni, mimo, że odurzonym. Podobne refleksje nachodziły mnie podczas całego pobytu; obserwując miejscowych ludzi, przebywając z nimi i poznając ich, uświadomiłem sobie, że czynniki takie jak: pochodzenie, kolor skóry, czy warunki życia dzielą nas tylko zewnętrznie. Wewnątrz, w sercu, jesteśmy tacy sami. I właśnie to, co ofiarowujemy innym z serca: naszą miłość i dobroć, czynią nas prawdziwie bogatymi - nie pieniądze i władza. To była dla mnie potężna lekcja pokory i miłosierdzia. Lekcja, która trwa nadal, bo przede mną jeszcze długa droga, by nauczyć się prawdziwie kochać.

W czasie doświadczenia często porównywałem życie i sytuację spotykanych osób z moim życiem, szczególnie z okresem dzieciństwa. Obserwowanie biednych, pozbawionych miłości dzieci w slumsie, czy ciężko pracujących od najmłodszych lat pociech w Amakuriat, wiosce na północy Kenii, sprawiło, że inaczej patrzę na własne życie; wszelkie zmartwienia i problemy stały się nie wartymi zachodu drobnostkami. Zdecydowanie bardziej doceniam to co mam, dziękując za to wszystko Bogu.

Zdecydowanie więcej, w czasie tego doświadczenia, otrzymałem, niż dałem. Wróciłem z podróży bogaty w nowe doświadczenia i przemyślenia. Jakie będą ich owoce? Na chwilę obecną nie wiem. Powierzam je Bogu, ufając, że poprowadzi mnie i przemieni to wszystko w coś pięknego.

 

Tekst pochodzi z czasopisma "Kombonianie" - www.kombonianie.pl/czasopismo